wtorek, 6 sierpnia 2013

Mieć ochotę, a chcieć.



Różnica między "mieć ochotę", a "chcieć" jest dla mnie naturalna i jakoś intuicyjnie wyczuwana właściwie od zawsze. Dziwię się więc, kiedy słyszę czasem, że moje "chcę, ale nie mam ochoty" jest nielogiczne.
I faktycznie, być może poloniści czy językoznawcy sprowadziliby mnie na ziemię, orzekając, że są to stwierdzenia synonimiczne. Jednak zupełnie nie o spór językowy tu chodzi, lecz refleksję nad pewnym sensem tych słów i ich kombinacji.

A zrozumienie sensu i wagi "chcieć" i "mieć ochotę" w moim przypadku przyniosło gigantyczny krok w kierunku świętego spokoju myśli.

Zatem jaka różnica?

"Nie mam ochoty, ale chcę".
Powiedzmy, że jesteś człowiekiem ciężko pracującym. Jest 6 rano. Dzwoni Twój budzik.
Czy masz ochotę wstać i pójść do pracy? Jeśli tak, gratulacje. Albo masz świetną robotę, albo zwyczajnie jesteś już cholernym pracoholikiem. Jeśli nie, prawdopodobnie bliżej Ci do statystycznego Polaka (którego notabene znam na tyle dobrze, że nawet nie musiał mi o tym mówić).
Czas na kolejne pytanie, które prawdopodobnie pojawia się w Twoim mózgu w tak głębokiej podświadomości, że nawet go nie słyszysz. Czy chcesz wstać i pójść do pracy? Oczywiście, że chcesz, w końcu nie po to szukałeś pracy, żeby ją rzucić, nie po to budujesz karierę latami, żeby zaprzepaścić ją w jeden dzień i nie po to zakładałeś rodzinę, żeby nie mieć jak jej utrzymać. Co za durne pytanie. Po prostu wstajesz i idziesz.

"Nie chcę, ale mam ochotę".
A może jednak nie pracujesz ciężko. Właściwie nie pracujesz wcale - jesteś studentem i masz właśnie zasłużone wakacje. Z pewnością wcale nie chcesz spać do piętnastej. Prawdę mówiąc w tym czasie mógłbyś zrobić masę wartościowych rzeczy - posprzątać mieszkanie, odwiedzić znajomych, przeczytać książkę, która leży na Twoim biurku od zeszłego semestru, albo zabrać się w końcu za tę pieprzoną wrześniową poprawkę. Problem w tym, że masz ochotę pospać do piętnastej i ostatecznie nikt - łącznie z Tobą samym - Ci tego nie zabroni. Są wakacje - należy Ci się.

"Chcę, ale nie mam ochoty".
Jest niedziela. Niedziela po ciężkim tygodniu i upragniony (zasłużony!) odpoczynek. Wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie to, że właśnie zostałeś zaproszony na rodzinny obiad. Spotkasz się z ciociami, pójdziesz do kościoła i zanim się obejrzysz, Twój weekend przerodzi się w uwielbiany poniedziałkowy poranek. Ale że jak? Naprawdę nie chcesz spotkać się z rodziną? A może chcesz, tylko po prostu nie masz ochoty?

"Mam ochotę, ale nie chcę".
Wypij jeszcze jeden kieliszek. No wypij. No weź się nie wygłupiaj, dawaj, to ci poleję. Dobra, przestań gadać, wiem, że rano wstajesz, ale rano to będzie rano... No co jest, naprawdę nie masz ochoty?


Czego mnie nauczyły te 4 kombinacje?

Po pierwsze: to drugi człon (ten po "ale") decyduje co ostatecznie robisz - właśnie dlatego to cztery kombinacje, a nie dwie.

Po drugie: bardzo staram się nie mylić tych pojęć. Chcieć jest zawsze wyżej od mieć ochotę. Chcieć jest określone przez Twoje plany, pomysły na życie i oczekiwania. Mieć ochotę to chwila, kaprys, prosta emocja. Czasem "mieć ochotę" potrafi łudząco przypominać chcieć. I mimo, że nie widzę nic złego w tym, by czasem pozwolić mu dominować, zawsze mam w głowie tę świadomość.

Po trzecie i najważniejsze: nigdy nie tkwię w czymś, czego nie chcę i na co nie mam ochoty.

Pozdrawiam,
Głos z OFFu




1 komentarze:

  1. Genialna refleksja! Najpierw kiedy przedstawiałaś 4 kombinacje, szukałem powiązań do mojego życia, a jak napisałaś o wiedzy, którą Ci te przedstawione sytuacje dają, aż się roześmiałem - idealnie wszystko opisałaś :)

    Pozdrawiam,
    Jadzia

    OdpowiedzUsuń